Wszystkie
religie mają swoiste pochodzenie i sądzę, że nie jesteśmy w
stanie dotrzeć do ich pierwotnych źródeł. Kiedyś były
traktowane jako próba wyjaśnienia zjawisk przyrodniczych, lecz po
jakimś czasie ludzie uzmysłowili sobie, że na poczuciu strachu
można zbudować solidny gmach władzy. Prawa do rządzenia przynoszą
wiele korzyści, które zdmuchują z pola widzenia dobro podwładnych.
Religię odbieram jako wytwór fantasy, z którego wynikało i wciąż
będzie wynikać niebezpieczeństwo w formie wojen, zamachów,
ograniczenia praw różnych grup społecznych, wpływów na politykę
i edukację.
Ludziom
trudno jednak przychodzi, mimo mocnych argumentów przemawiających
za ateizmem, odejście od wiary, a to dlatego, że religia
przywłaszczyła sobie do puli swych zasług moralność. Nie można
się zatem dziwić, że każdemu człowiekowi, który przychodzi na
świat, bezkrytycznie wszczepia się model wiary w bezwarunkowo
dobrej postaci. Powodem, dla którego społeczeństwo lgnie do kręgów
określonej wiary jest to, że kreowane jest przeświadczenie, iż
bez niej i bez jej zasad świat byłby zły, pełen chaosu i
wrogości.
I tu
warto się światopoglądowo zatrzymać, by zapoznać się z
alternatywą postrzegania dobra jako napędu działań istot żywych.
Książką
Frans de Waal wchodzi w polemikę z religią i udowadnia, że
moralność odpowiedzialna za postępowanie prospołeczne tkwi w
układzie nerwowym zwierząt, a zatem jest wrodzoną, ukształtowaną
ewolucyjnie cechą nie zawężającą się tylko i wyłącznie do
gatunku Homo sapiens. Badania naukowca nad zachowaniem
szympansów doprowadziły do wielu istotnych wniosków, które są
przełomowe, bo ukierunkowujące sposób traktowania motywów dobra
jako naturalnych, a nie nabytych, wyuczonych lub często wymuszonych
przez religię.
Co
wyróżnia ludzki mózg, że jest skory do wierzeń i nadawania
fantazjom miana prawdziwych? Zdolność do naginania rzeczywistości,
przwidywania przyszłości, kreowania wyobrażeń, wychodzenia
świadomością poza zmysły.
W
tym miejscu proszę sobie wyobrazić, w co wierzylibyśmy dzisiaj,
gdyby Pismo Święte stworzone zostało przez pełnego inspiracji
Tolkiena i nosiło tytuł "Władca Pierścieni." W elfy,
hobbity, krasnoludy, a Świętą Trójcę tworzyliby Gandalf, Aragorn
i Frodo?
Frans
de Waal swoją naukową pracą dąży w kierunku wyłożenia ludziom
prawdy wynikającej z empirycznych dowodów, uzasadnionej
obserwacjami. Nie próbuje jednak przekonywać nachalnie do ateizmu,
co jest oznaką literackiej kultury i tolerancji. Próbuje zachęcić
czytelnika - bez względu na jego przekonania - do refleksji nad
korzeniami religijności w naszym mózgu; nad naiwną otwartością
na wiarę, nad innym szlakiem sieci neuronalnych, który spłyciłby
znaczenie wierzeń poprzez ukazanie realnych, naukowych filarów
moralności i wynikającego z niej etycznego zachowania.
Czy
są wśród Was właściciele psów, kotów bądź innych stworzeń?
Przyjrzyjcie się ich zachowaniu. Ich behawior zdradzi na pewno
emocjonalność i empatię, ukaże radość, znudzenie, zakłopotanie,
zniecierpliwienie, dumę i wiele innych. Ja mam często takie
wrażenie, że gdy złapię kontakt wzrokowy z psim pupilem, on wie,
o czym myślę i jaki mam nastrój. Ta swoista więź jest właśnie
dla mnie cegiełką dowodową tego, co Frans de Waal przekazuje w
swojej znakomitej książce "Bonobo i ateista."
Prymatolog
podaje niezwykle interesujące przykłady moralnego zachowania, które
tkwią w sile emocji, jakie są zdolne odczuwać liczne gatunki
zwierząt. Przyjemnie się czyta o słoniach pomagających sobie
nawzajem, szympansach zauważających niesprawiedliwe traktowanie,
bonobo pocieszających po przegranej walce. Nie religia jest napędem
działań prospołecznych, a empatia i emocje, za które odpowiadają
pierwotniejsze struktury mózgu.
Zachęcam
do lektury i podzielenia się opiniami o książce oraz własnymi
przemyśleniami na temat pochodzenia dobra, moralności oraz
religijności.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz