Kiedy
cenimy jakąś postać, realną lub fikcyjną, chcemy przeczytać o
niej jak najwięcej. Na książkę pt. "Geniusz" Jamesa
Gleicka natknęłam się przez przypadek, zupełnie nie spodziewając
się o istnieniu jakiejkolwiek biografii na temat autorytetu, który
swą postawą propagował pasje naukowe i szerzył z powodzeniem
naukowy entuzjazm.
Stworzenie
opisu życia Richarda Feynmana musiało być nie lada wyzwaniem.
James Gleick był mi do tej pory nieznany, toteż sprawdziłam
dostępne o nim informacje. Jest to dziennikarz pochodzenia
amerykańskiego, twórca książek biograficznych oraz dotyczących
rozwoju nauki i technologii. Trzykrotnie został laureatem Nagrody
Pulitzera, ponadto był nominowany do finałów nagrody National
BookAward. Uznałam, że do spisania życiorysu Feynmana przystąpiła
kompetytywna, odpowiednia osoba.
(Nie
można wykluczyć opcji, że tkwił w zamiarze podpięcia się pod
nazwisko noblisty jeszcze jeden cel - chciał w ten sposób rozsławić
swoje nazwisko.)
Podświetlony słowem Jamesa Gleicka portret Richarda Feynmana, geniusza fizyki XX
wieku, zbliża czytelnika do jego kariery naukowej i życia
prywatnego z wolnością do refleksji, jaką zapewnia zrównoważony
pisarski dystans.
Pasja naukowa Richarda
wyrosła z korzeni dzieciństwa. Na dociekliwe tory myślenia ukierunkował go ojciec, który wzmacniał w
nim przekonanie, że zawsze warto pytać i znajdywał okazje, by wzniecać w nim iskry ciekawości świata. Gdy był starszy, zbudził się w nim potencjał empirycznego odkrywcy, który
koniecznie musiał wiedzieć, jak coś działa. Majstrował przy
starych odbiornikach radiowych, by zrozumieć mechanizm ich
funkcjonowania. To później zaowocowało umiejętnością
rozszyfrowywania kodów i faktu, iż jego rozwój w kierunku fizyki
teoretycznej toczył się z dużym pędem. Opanowanie mechaniki
kwantowej zapewniło mu miejsce w Los Alamos, gdzie pracował nad
projektem Manhattan. Uczestniczył w teście Trinity. Miał wtedy 27
lat i całą karierę naukową przed sobą.
James Gleick zadbał o brzmienie zdań, dobór wyrazów, a tym samym okazał
osobie Feynmana szacunek. Wyselekcjonował z tego, co było dla niego
dostępne, najważniejsze momenty i ułożył z nich chronologiczną
układankę ilustrującą drogę oraz ślady pozostawione przez
wyjątkowego naukowca.
Dzięki
dziennikarzowi można mu się przyjrzeć z obiektywnej trybuny, z pozycji osoby trzeciej, która śledzi jego los
niczym detektyw i poddaje treść weryfikacji, porównując ją do
książek autobiograficznych.
Gdybyście mieli
napisać biografię, kogo chcielibyście opisać, żeby lepiej poznać
lub uwiecznić dokonania?


Inspirujący człowiek. Czytałem jego wykłady z fizyki, które rozbudziły pasję do tej dziedziny nauki.
OdpowiedzUsuń