Gdyby chemia, jaką musiałam przetrwać w szkole podstawowej i liceum, była tak przejrzyście i obrazowo przedstawiana jak przez Wojciecha Orlińskiego, czułabym do niej po prostu chemię, a nie animozję. Istnieje wielka różnica między znajomością pojęcia a jego rozumieniem. Moja ścieżka edukacji w lesie wiadomości z chemii usłana była mnogimi przeszkodami w postaci fraz: "Trzeba nauczyć się tego na pamięć", "Jak będziecie starsi, to zrozumiecie." Owszem, lat mi przybywało, a pojmowanie chemii w dal uciekało. Książka "BUM! Wszystko, co musisz wiedzieć o chemii, żeby przetrwać kolejny dzień" opiera się w dużej mierze na treściach zawartych w akcie normatywnym- podstawie programowej, poszerzonych jednakże o zaskakujące, zajmujące ciekawostki, które akcelerują proces czytania i zwiększają chłonność umysłu. Autor, doktor chemii, doświadczenie w zawodzie swobodnie przekłada na kontent. Stosując osobliwe porównania, autorskie alegorie, język emblematyczny, kolekcję własnych desygnatów, skutecznie oddziałuje na wyobraźnię czytelnika mogącego dzięki temu wychwycić sens, mechanizmy, reguły, wzory, prawa dotyczące tego, co niepostrzegane zmysłami bez użycia aparatury i zaawansowanych urządzeń. Ozdobnikowym atutem wywołującym entuzjazm wobec procesu dydaktycznego są liczne wtrącenia zabawnych historii, humorystycznych, ironicznych stwierdzeń i konstatacji. Sprawiają one, że nawet dla humanisty to relaksująca, przyjemna lektura, która przy okazji daje sposobność do wyekstrahowania wiedzy.
Każdy dział niniejszej pozycji popularnonaukowej to aglomerat przystępnej, wyrazistej, alegorycznej, symbolicznej narracji o wysokim stężeniu wiedzy, żartobliwych obrazków oraz pomocniczych grafik korespondujących z omawianymi zagadnieniami. W rozdziale pierwszym zaglądamy do wnętrza atomu, zapoznając się ogólnikowo z jego budową i historią odkryć cząstek elementarnych. Następnie, mając już pewien kwant informacji, przeskakujemy na wyższy stan energetyczny w gotowości do zapoznania się z dowodami osobistymi pierwiastków. W określaniu ich tożsamości naukowiec posłużył się niestandardowo dobranymi informacjami. Rozdział 2 sowicie obdarza czytelnika ciekawostkami pomijanymi w szkole. W kolejnym znów możemy zweryfikować, czy między znajomością definicji a faktycznym rozumieniem pojęć istnieje spora odległość jak między pasmem przewodnictwa a pasmem walencyjnym w izolatorach. Chemii organicznej poświęcony jest rozdział 4, który aktywuje synestezję- zdolność do odczuwania wrażeń zapachowych i smakowych pod wpływem czytanego tekstu. Największe wyzwanie dla umysłu lokuje się w rozdziale 5. Mianować go można “atomowymi eksploracjami w wersji light.” Omawia elementarne przemiany jądrowe, ale i nadmienia spekulacje dotyczące kierunku przyszłych badań i rozwoju technologii jądrowej zgodnie z moralnością oraz poczuciem odpowiedzialności za środowisko.
Aura wokół książki roztacza się pozytywna jak pozyt(r)on, toteż bez zawodu wspomnę o kilku edytorskich niedopatrzeniach bądź literówkach. Na stronach 176 oraz 232 podejrzewam merytoryczne błędy mogące wprawić w stan konsternacji czujnego odbiorcę. Glikogen został przygarnięty pod strzechę białek- zamiast sacharydów, z kolei na drugiej przytoczonej stronicy za orbitalem d wplątał się orbital g- zamiast f. W linijce14 na stronie 53 wyraz “żaden” według nauki zwanej fleksją powinien przybrać formę “żadne”, a na stronie 62 niektóre cyfry w konfiguracjach elektronowych pierwiastków nieprawidłowo wzniosły się na pułap indeksu górnego.
“BUM! Wszystko, co musisz wiedzieć o chemii, żeby przeżyć kolejny dzień” emituje promieniowanie wywołujące wybuch zafascynowania otaczającym światem, nie tylko obszarami chemii. Uzmysławia, że dążenie do wiedzy jest bezkresną przyjemnością, a każda odpowiedź na pytanie generuje nowe pytanie.


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz